Policjanci poturbowali staruszka, bo pomylili adres

Siedem szwów na twarzy, rozbity nos, utrata przytomności. Tak dla 87-letniego mieszkańca wsi pod Otwockiem zakończyła się akcja antyterrorystów, którzy szukali wielkiej wytwórni amfetaminy.

Henryk Kardas do dzisiaj nie może się otrząsnąć z tego, co go spotkało kilka dni temu. Na twarzy ma krwiaki. Porusza się z trudem.

W niedzielę ok. 5 rano usłyszał walenie do drzwi. – Byłem zły, myślałem, że to wnuk – wspomina. Kiedy je otworzył, dwóch zamaskowanych i uzbrojonych policjantów chwyciło go za barki i z całej siły rzuciło na beton przed wejściem. Próbowali skuć go kajdankami, ale ręce pana Henryka były zbyt opuchnięte.

Policja! Na ziemię!

Mężczyzna uderzył głową o beton, zalał się krwią, stracił przytomność. – Nie zwracali uwagi na to, że nie jestem ubrany, że jestem starszą osobą – mówi pan Henryk.

Do domu wpadło kilku kolejnych antyterrorystów. Ci skuli jego 81-letnią żonę i pozostałych trzech członków rodziny.

Policjanci przeszukali mieszkanie. – W tym czasie ja przez cały czas leżałem na betonie, a temperatura była bliska zeru – dodaje mężczyzna. – Trwało to prawie godzinę – mówi. Gdy odzyskał świadomość, poprosił policjantów, aby pozwolili mu wziąć leki, bo choruje na serce. W odpowiedzi usłyszał, że „i tak jesteś zdrowy”.

Po godzinie mundurowi pozwolili w końcu staruszkowi usiąść na ławce przed domem. Zobaczyli jego zakrwawioną twarz. – Jeden krzyknął do drugiego, „żeby mu łeb owinął”. Na głowę dziadka założono gazę i owinięto ją bandażem – opowiada mąż wnuczki pana Henryka. Potem funkcjonariusze wezwali karetkę.

Gdy jedna ekipa przeszukiwała dom, druga szturmowała budynek na podwórzu. Mieszka w nim ciężko chory (od 20 lat nie wstaje z łóżka) syn pana Henryka z żoną. Policjanci wybili tam szybę w oknie i weszli do środka. Wychodzili także przez okno.

Sam się przewrócił?

– Tylko raz policjanci powiedzieli, że u nas mogą być niebezpieczni ludzie i mogą być produkowane narkotyki – dodaje pani Gabriela, żona pana Henryka.

Policjanci nic nie znaleźli. Trzem osobom kazali się tylko stawić na przesłuchanie w komendzie. Nikt nie usłyszał zarzutów. – Rozumiemy, że trzeba zwalczać narkotyki, bo to jest zło, ale nie godzimy się na takie traktowanie starszych ludzi. Nikt nie dał im prawa, aby się nad nami znęcali – mówi Gabriela Kardas.

– Policjanci nawet nas nie przeprosili, po prostu pojechali sobie – dodaje starsze małżeństwo. Przez 2,5 godz. trzymali rodzinę w kajdankach. Na zachowanie mundurowych złożyli skargę m.in. do Komendy Głównej Policji, rzecznika praw obywatelskich i prokuratora generalnego.

We wtorek warszawscy policjanci chwalili się zlikwidowaniem pod Górą Kalwarią laboratorium amfetaminy. Znajdowała się kilkadziesiąt kilometrów od domu Kardasów. Policjanci ani słowem o nim nie wspomnieli.

Za to na stronie internetowej KSP umieszczony został film, który wykorzystywały telewizje, na którym widać zabudowania rodziny. – Sąsiedzi się z nas śmieją, że produkujemy narkotyki
– zżymają się Kardasowie.

Maciej Karczyński, rzecznik komendanta stołecznego, nie chciał wczoraj komentować siłowego wejścia policjantów do domu pod Otwockiem. Powiedział jedynie, że sprawa jest wyjaśniana. Pytany o obrażenia u pana Henryka rzecznik stwierdził, że „starszy mężczyzna sam się przewrócił”.

Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji tłumaczy: – Miejsca, gdzie wchodzą antyterroryści, ustalane są przez policjantów operacyjnych. W tym przypadku z KSP. Antyterrorysta dostaje adres. Wie, że musi działać szybko, by zatrzymać groźnego przestępcę.

Monika Lewandowska, rzecznik prokuratury okręgowej, dodaje: – Jeśli dostaniemy skargę od tej rodziny, to się nią zajmiemy – zapewnia.