Jak biją stróże prawa?

- Strażnik Miejski nadepnął mi na głowę, złapał za rękę i złamał ją. Aż kość wyszła na zewnątrz - opowiada Sławomir Okoński. Mężczyzna został bez powodu pobity przez stróżów prawa. Do końca życia pozostanie kaleką. Całe zdarzenie zarejestrował miejski monitoring.


Dwa lata temu toruńscy strażnicy miejscy otrzymali zgłoszenie, że nieznani sprawcy demolują witryny sklepowe na jednej z ulic. Kiedy zjawili się na miejscu, jedynymi osobami byli Sławomir Okoński wraz z przyjacielem. Mężczyzna pokazywał koledze samochód, który kupił dzień wcześniej.

- Zaczęli się do nas dobijać. Kazali nam wysiadać. Chciałem otworzyć, ale zamki były zablokowane. Nie byłem w stanie otworzyć, więc rozbili szybę. Rzucili mnie na ziemię i złamali rękę, aż kość wyszła na zewnątrz - wspomina Sławomir Okoński.

Zgłoszenie o demolowaniu było fałszywe. Sławomir Okoński trafił do szpitala. Kiedy okazało się, że wcześniej spożywał alkohol - strażnicy zeznali, że przed zatrzymaniem usiłował odjechać samochodem. Dlatego interweniowali.

Całe zajście zostało jednak dokładnie zarejestrowane przez miejski monitoring sekunda po sekundzie. Był to bardzo ważny dowód w sprawie. Powołany biegły, jak i sąd nie mieli wątpliwości. Silnik w samochodzie Sławomira Okońskiego nie został nawet uruchomiony.

- Sąd rejonowy uniewinnił oskarżonego, nie dał wiary strażnikom miejskim - informuje Andrzej Walenta, prezes Sądu Okręgowego w Toruniu.

Sławomir Okoński w naszej obecności zawiadomił prokuraturę o popełnieniu przestępstwa przez strażników miejskich. Komendant toruńskich strażników miejskich nie chciał zgodzić się na wywiad przed kamerą. Odnaleźliśmy jednego ze strażników, który brał udział w tej interwencji. To właśnie on, według Sławomira Okońskiego złamał mu rękę. Mimo to, nadal jest czynnym funkcjonariuszem.

- Będę walczył do końca. Za ból, za to co mi zrobili - mówi Sławomir Okoński. *

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)